Ostatnio mam troszkę więcej czasu na różnego rodzaju przemyślenia i co chwilę powraca do mnie jedna myśl. Nie daje mi ona spokoju, więc postanowiłam powtórnie ją przywołać, ładnie ubrać w słowa i zasięgnąć Waszego zdania. Czy jesteśmy otwarci na zdanie drugiej osoby?
Nie bez przyczyny potrafimy ze sobą rozmawiać. Większość z nas jest dwu lub wielojęzyczna. Ba! Czteroletnie dziecko potrafi już pojedyncze angielskie słówka. Tylko czy wykorzystujemy umiejętność komunikacji poprawnie? Jak się do siebie nawzajem odnosimy? Z gniewem, by kogoś ukuć? Albo chwalimy kogoś, mimo że widzimy błędy jakie popełnia, ale po prostu wygodniej nam o nich nie mówić i udawać że wszystko jest okej? A może mówimy co nam leży na sercu - wyrażamy swoje zdanie w taki sposób by pomóc drugiej osobie i przy okazji nie urazić jej? Jeśli ktoś tak robi to gratuluję z całego serca - do takiej postawy trzeba olbrzymiej odwagi.
Dlaczego?
Ponieważ wiąże się to często z krytyką naszej osoby. Zastanów się teraz ile razy powiedziałaś coś drugiej osobie myśląc tylko i wyłącznie o jej dobru, a druga osoba odebrała to zupełnie inaczej? Czy kiedykolwiek po takiej radzie miałaś styczność z urażoną dumą i z cichymi dniami? Nie? To znaczy, że jesteś otoczona ludźmi, którzy potrafią przyjąć zdanie drugiej osoby.
A ty?
Ile razy słyszysz czyjeś rady a i tak puszczasz je koło uszu? Często jest to spowodowane tym, że nie znosimy porażek. Nie posiadamy w sobie pokory, o której bardzo dobrze napisała ostatnio Malwina. Czujemy się urażeni, bo przecież jeździmy konno już tyle czasu i posiadamy naprawdę sporą wiedzę na ten temat i... yhhhh. Przecież nie możemy pokazać, że jesteśmy słabi. Jeśli będziemy stać twardo przy swoim i dana rzecz nam się przypadkiem uda to przecież wiadomo, że się nie myliliśmy i że mamy rację. Bo przecież rację mamy zawsze, nawet gdy jej nie mamy. Bo przecież wiemy co jest dla nas i dla naszego zwierzęcia dobre.
Tylko tak nie można.
Nie możemy być zamknięci na cztery spusty na zdanie innych. Bardzo często piszę (szczególnie komentując innych, u siebie też muszę to nadrobić), że dobry jeździec powinien być oczytany. Powinien cały czas się dokształcać, czytać opinie różnych ludzi (i to najlepiej skrajne opinie a nie jeden kierunek) na dany temat. Jeśli zamkniemy się we własnych czterech kątach to nic na tym nie zyskamy, a nawet stracimy. Stracimy szacunek otaczających nas osób. Ludzie zaczną nas unikać, bo kto chce spędzać czas z osobą, która ciągle narzuca innym swoje światopoglądy i nie przyjmuje niczego do siebie? Aż przypomniała mi się pewna reklama, która świetnie pokazuje taką osobę. Pozwolę sobie nawet przywołać jej slogan "zjedz snikersa - skończ gwiazdorzyć.". Chyba wiecie o czym mówię.
Osoba, która jest zamknięta na zdanie innych wywala w błoto pieniądze włożone w treningi. Powiedzmy to sobie szczerze - skoro nie liczymy się z wiedzą drugiej osoby to po co płacimy za jej rady i wskazówki sokoro i tak ich nie słuchamy? Trenerowi w końcu mogą puścić nerwy i może podnieść głos, a co za tym idzie? Obrażona mina i myśl o zmianie szkoleniowca na takiego, który będzie szanował nasze zdanie. I tworzy się mała pętla ewentualnie rezygnuje się z jazd pod fachowym okiem i jeździ się na własną rękę.
Nie można popadać też w drugą skrajność, którą jest przytakiwanie na każde zdanie i wykonywanie wszystkich (nawet tych bezsensownych) rad. Musimy wyrobić w sobie mechanizm szybkiej kalkulacji - przyswajamy komunikat który do nas dotarł, rozpatrujemy jego plusy i minusy i świadomie wybieramy to, co pomoże nam w samorozwoju. Bo chyba chcemy ciągle się rozwijać, prawda?
0 komentarzy