"Gdy pójdziesz do pracy to skończą się te twoje codzienne wizyty na stajni". Ile razy już słyszałam te słowa. Pewnie jeszcze nie raz je usłyszę. Czy naprawdę pogodzenie pracy z końmi jest tak trudne? A może wystarczy tylko dobrze wszystko rozplanować? Od miesiąca chodzę do pracy i od tego czasu zauważyłam kilka rzeczy, którymi chcę się z Wami podzielić.
Nie ukrywam - pod górkę jest, ale ponoć gdy ma się dużo obowiązków to łatwiej jest się w tym wszystkim odnaleźć i przy okazji nie marnuje się aż tyle czasu. Ile przeciętnie spędza się godzin w pracy? Około ośmiu. Czyli pozostaje nam 16 godzin, które możemy spożytkować w dowolny sposób. Ile godzin śpimy, ile czasu zajmuje nam wybranie się do pracy, przygotowanie i zjedzenie posiłków? Dlaczego o to pytam? Ponieważ są to czynności konieczne, o których często po prostu zapominamy. Jeśli siądziemy z kartką i długopisem w ręce i podliczymy ile czasu dana czynność nam zajmuje, to uzyskamy przybliżoną ilość czasu "wolnego" który możemy wykorzystać na wypad do stajni. U mnie są to trzy godziny.
Skoro już wiem na czym stoję to łatwiej mi jest się w tym wszystkim odnaleźć i zaplanować co mogę danego dnia zrobić. Oczywiście trzeba też pamiętać o sprawdzeniu pogody jeśli ma się tę przyjemność stacjonować w stajni pozbawionej hali 😉 Może się więc okazać, że z powodu złej (gorącej/mroźnej/ulewnej/etc.) pogody nasze plany skończą się na planach - o ile ważne jest zdrowie swoje i konia.
Godziny pracy również mają znaczenie. Jeśli muszę wstać o piątej by o szóstej być już na swoim stanowisku to rzeczą normalną jest, że gdy wracam do domu to czuję zmęczenie i najchętniej ulokowałabym się gdzieś w okolicach łóżka czy kanapy... Jest to niebezpieczne. Nie mówię drzemkom stanowczego "nie". Trzeba tylko pamiętać by nie przeholować. 15-30 minut odpoczynku wystarczy by zrobić "reset" i normalnie funkcjonować. Jeśli jednak odpoczynek się przedłuży to będziemy potrzebować znacznie więcej czasu na powrót do obowiązków.
Inaczej jest gdy do pracy idzie się po południu - człowiek wstaje rano pełen energii i może spożytkować czas i siły tak jak chce i pójść do pracy na wyznaczoną godzinę. Gdy późnym wieczorem wraca do domu może śmiało położyć się spać na te siedem godzin i wstaje znów pełen energii. A jak jest z nockami? Nie doświadczyłam jeszcze (na szczęście) takiej zmiany i nie mogę powiedzieć jak można wtedy funkcjonować. Na pewno jest trudniej, bo człowiek zaprogramowany jest na tryb - noc = spanie. A tutaj nagle wszystko wywraca się do góry nogami...
Co mogę jeszcze dodać? Na pewno to, że dla człowieka chcącego nie ma nic trudnego 😉 Jeśli mamy w sobie wystarczającą ilość motywacji, jeśli naprawdę chcemy to na tę stajnię dotrzemy i zrobimy co mamy do zrobienia. Nie musi to być od razu godzinny trening. Może to być zwykłe wyczyszczenie konia, rozmasowanie jego mięśni czy wyczyszczenie sprzętu. Na takie czynności też musimy mieć czas, a jeśli wiemy, że mamy bardzo napięty grafik to po co wykonywać coś na szybko i byle tylko to zrobić? Można przecież rozłożyć daną czynność w czasie i zamiast wypastować dwa siodła i ogłowie zrobić porządnie jedno siodło a następnego dnia kolejną rzecz. Jeździectwo to sport i pasja, która nie bierze pod uwagę czegoś takiego jak czas i tempo. Na wszystko przyjdzie kolej, trzeba to zrozumieć i dalej uczyć się cierpliwości.
0 komentarzy