Historia życiem pisana
Byłam wtedy uczennicą pierwszej klasy liceum. Pomagałam dalszej sąsiadce przy jej dwóch koniach. Dzień zapowiadał się jak każdy inny - powrót ze szkoły, szybki obiad i na stajnię by wyczyścić konie, sprawdzić jakość ściółki w boksach (zebrać co nieco, dościelić gdy brak słomy), polonżować jednego konia bądź wsiąść na drugiego. Ot zwykły dzień.
Jednak jestem typem osoby, która ma oczy dookoła głowy i lubi obserwować otaczający ją świat. Dlatego mojemu spojrzeniu nie umknęła biała nitka leżąca przy drzwiach stajni. Gdy pochyliłam się nad znaleziskiem dostrzegłam coś przypominającego dżdżownicę w mlecznym kolorze o długości mniej więcej 20 centymetrów. Wciąż się wiło. Myśl była jedna i słuszna - konie mają w sobie niechcianych lokatorów, którzy mogą źle wpłynąć na ich zdrowie. Od razu pobiegłam do domu właścicielki zwierząt by podzielić się z nią informacją o znalezionym stworzeniu. (By zaoszczędzić czasu zrobiłam 'znajdzie' kilka zdjęć by wiedzieć czego szukać)
Zaczęła się debata nad tym jak dany robal się nazywa i czym najlepiej go zwalczyć. Moje pojęcie o pasożytach było dosyć proste - mieszka w zwierzęciu, niszczy organizm od środka i trzeba dać zwierzęciu preparat na pasożyty. Nigdy wcześniej nie zastanawiałam się ile różnych stworzeń może prowadzić pasożytniczy tryb życia w końskim ciele - bo kto się zastanawia nad takimi obrzydliwymi rzeczami? Lepiej by ich nie było.
Zaczęłyśmy szukać w internecie informacji o tym dziwnym stworzeniu jakie znalazłam - trzeba poznać przeciwnika by wiedzieć jak działa i jak go pokonać. Jednak na nic zdały się nasze poszukiwania pod hasłami "biały robak". Mimo, iż znalazłyśmy szukanego osobnika w grafice google to ciężko było dowiedzieć się skąd się wziął, czym zwalczać i ile tego może jeszcze być. Nawet nie miałyśmy pewności czy to glista końska czy tasiemiec bo dwa zdjęcia były podpisane wymiennie. A książek parazytologicznych niestety nie posiadałyśmy.
Jaki z tego morał?
Jak potoczyła się dalej historia? Odrobaczyłyśmy dwa razy konie w odpowiednich odstępach czasowych i żadnych więcej robali nie znalazłyśmy. Dlaczego do tego wracam akurat teraz? Ponieważ chcę pokazać wam, że wiedza o koniach to także wiedza o ich chorobach, o pasożytach które zagrażają zdrowiu (a nawet życiu) naszych podopiecznych. Wiedza dostępna w internecie jest znikoma - przekonałam się o tym kilka dni temu szukając informacji na temat świdrowca końskiego - chciałam po prostu zobaczyć jak wyglądają obrzęki talarowate na sierści konia i guzik znalazłam. Takich zdjęć po prostu nie ma. A opis choroby jak wygląda na stronach prowadzonych dla osób zajmujących się końmi? "Świdrowiec to zarazek który występuje..." Zarazek? Od kiedy pasożyt to zarazek?
Internet jest w obecnych czasach ważnym źródłem informacji - łatwo znaleźć interesujące nas treści nie wychodząc z domu. Jednak wiedza, która jest nam dana nie zawsze jest prawdziwa. Informacje do internetowego worka może wrzucać każdy - osoba która ma tytuł doktora, jak i zwykły laik. Często o tym zapominamy i traktujemy wszystko co przeczytamy na poważnie. Nie możemy czerpać informacji tylko z internetu. Jednak nie każdy ma się tak dobrze, że biblioteka uczelniana stoi dla niego otworem. Często wartościowe książki są dla nas po prostu niedostępne i musimy posiłkować się tym co znajdziemy w internecie nawet jeśli zawiera to kardynalne błędy.
0 komentarzy