Sesja, sesja i po sesji. Za mną już drugi rok studiów. Sama nie wiem, kiedy to przeleciało, bo niedawno wybierałam liceum... Ale fakty są takie, że dziś większość dzieci i młodzieży rozpoczyna wakacje, a maturzyści nadal przeglądają oferty uczelni. Pewnie znajdą się też tacy, którzy buszują po internecie w poszukiwaniu informacji na temat studiów związanych z końmi. Dla was moi drodzy jest właśnie ten wpis.
Pierwszy semestr był dla mnie bardzo motywujący. A raczej ja byłam mocno zmotywowana do działania. Nie przeszkadzały mi przedmioty, których musiałam uczyć się od podstaw. Wiedziałam, że to są studia dla mnie, że spełniam swoje marzenia. Co innego semestr drugi, gdzie ciągły stres związany z fizjologią i biochemią mnie przytłaczał. Były nawet myśli o rzuceniu tego wszystkiego, wróceniu do rodzinnego miasta i pracy w stolarce drzwiowej (nie pytajcie). Jednak jestem osobom zbyt dumną. Jak miałabym się pokazać rodzinie, znajomym? Rzuciłabym to z własnego lenistwa? Mowy nie było! Musiałam się wziąć w garść, pozgrzytać zębami i siąść do nauki niezrozumiałych zagadnień chemicznobiologicznych.
Trudne chwile minęły, wakacje pozwoliły mi się zregenerować, uspokoić skołowane myśli i wróciłam w październiku na uczelnię, by rozpocząć semestr trzeci. Pojawiła się nowa motywacja. Przeglądając instagrama, trafiłam na wiele kont wrzucających zdjęcia swoich pięknych notatek. Stwierdziłam, że to jest to i zabrałam się za prowadzenie ładnych, przejrzystych notatek, które czasem wrzucam na swój profil na instagramie. Dlatego przedmioty zootechniczne przyniosły mi wiele satysfakcji.
Semestr czwarty również poświęciłam na skrupulatne prowadzenie notatek. Zyskałam przez to miano kujona i osoby nienormalnej 😅. Nie będę dłużej owijać w bawełnę, bo większość przyszła tu po suche fakty o przedmiotach realizowanych na hipologii. Dostałam już kilka maili i wiadomości z pytaniami o ten kierunek, z czego się bardzo cieszę. Zazwyczaj jedno z pierwszych pytań brzmi "czy są prowadzone jazdy?". Więc zacznę od tego. Jazda konna była realizowana w tym semestrze w ramach przedmiotu "teoria i praktyka dyscypliny ujeżdżenia". Przedmiot ten jest realizowany dla osób, które zdecydowały się na realizowanie ścieżki wierzchowej. Byliśmy podzieleni na dwie grupy po osiem i dziewięć osób. Trochę dużo, jednak za wielkość grup odpowiada dziekanat. Tym razem jazdy nie odbywały się w zastępach. Każdy jeździł dowolnie we wskazanym chodzie. Mi osobiście jazdy bardzo się podobały. Nie były szablonowe - na jednej jeździe ćwiczyliśmy ustępowanie od łydki, na innych kontrgalop, wydłużenia kłusa i galopu. Ja się nie nudziłam, każda jazda sprawiała mi przyjemność, nawet gdy coś nie szło po mojej myśli - wiem dzięki temu, jakie mam braki. Zajęcia praktyczne zakończyły się zaliczeniem w formie przejazdu programu P3.
Jednak ujeżdżenie to nie tylko praktyka. Na wykładach omawialiśmy budowę konia ujeżdżeniowego, predyspozycje jeźdźca, poszczególne chody, figury i klasy. Na sam koniec ocenialiśmy nagrane przejazdy. Gdyby nie wykłady pewnie dalej nie widziałabym różnicy między trawersem a renwersem - zawsze sobie mówiłam, że kiedyś się tego nauczę, ale zawsze to odkładałam. A tu nie było zmiłuj. Musiałam opanować cały materiał do egzaminu końcowego.
Z żywienia koni nic nie wyniosłam. Jak dla mnie przedmiot ten mógłby nie istnieć. Będziemy zootechnikami specjalizującymi się w koniach, a brakuje nam podstawowej wiedzy. Sam prowadzący ochłodził nasze zapały już na pierwszym wykładzie stwierdzeniem "jeśli państwo myślą, że po tym przedmiocie będziecie wiedzieć jak karmić konie, to jesteście w błędzie". Miał rację. Żeby dowiedzieć się czegokolwiek, musiałam sama siąść do książek i zacząć szukać interesujących mnie informacji. Bo stwierdzenie z wykładu, że koń ciężkopracujący (uczestniczący w zawodach) powinien dziennie zjeść minimum 15kg zielonki, rozwaliło mnie na łopatki. Jedyne co wyniosłam z tego przedmiotu to powtórzenie obsługi programu Excel.
Dobrze, przejdźmy do przyjemniejszych tematów. Przedmiot "infrastruktura i kierowanie ośrodkami utrzymującymi konie" był bogaty w treść. Przeszliśmy przez pastwiska, poszczególne typy stajni do podłoża w stajni i wentylacji. Omówiliśmy stajnie o profilach sportowych - czego będziemy potrzebować, na co zwrócić uwagę. Zabrakło mi niestety wykładu o stajniach hodowlanych - pewnie nawet bym tego nie zauważyła, gdybym nie musiała stworzyć projektu stajni hodowlanej. Dużym plusem tych zajęć jest fakt, że wiem już, ile co kosztuje, ile dana ilość koni zużywa paszy i ile wydala obornika. Prosty bilans przychodów i rozchodów też mogę stworzyć, więc jeśli kiedyś przyjdzie mi budować stajnię, to wiem gdzie szukać informacji, o czym koniecznie muszę pamiętać.
Biomechanika ruchu konia - o tym przedmiocie krążą chyba już legendy. Tyle się nasłuchałam, że to takie ciężkie, że gorsze od fizjologii... A tymczasem przedmiot okazał się naprawdę fajny. Aby poznać biomechanikę konia, należy najpierw przestudiować poszczególne mięśnie, kości, ścięgna. Powtórka z anatomii była bardzo przydatna. W ramach praktyki zostaliśmy podzieleni na zespoły i musieliśmy rozrysować poszczególne mięśnie oraz je nazwać. Wiem, że o rysowaniu po koniach było w zeszłym roku głośno przez fundacje przeciwzwierzęce, jednak powiem wam szczerze, że to była najlepsza forma nauki. Dotknąć, rozrysować, zobaczyć w ruchu - obrazek z książki tego nie zastąpi. Poza tym, na tych zajęciach rozłożyliśmy chody konia na czynniki pierwsze. Nie spodziewałam się, że można tak szczegółowo wszystko opisać. Nawet myślałam już, czy nie wprowadzić wam tego w formie krótkiej serii na blogu. Dobry pomysł? Dajcie znać 😊.
Rozród. Chyba najbardziej stresujący przedmiot w tym semestrze. Nie lubię odpowiadać ustnie, zawsze się stresuję, że powiem coś nie tak. A tutaj niestety każde zajęcia rozpoczynały się od krótkiego pytanka. Nie było zmiłuj - każdy musiał odpowiedzieć na jedno bądź dwa pytania. To była audytoryjna część zajęć. W ramach praktyki byliśmy świadkami próby klaczy ogierem oraz na klinikach mieliśmy okazję zobaczyć, jak przeprowadza się badanie USG. Największym minusem tego przedmiotu była rozbieżność poglądów prowadzących, która wyszła na egzaminie. Dla jednego prowadzącego wyróżniamy ruję krótką, normalną i długą a dla drugiego jest ruja normalna i anomalia. Oczywiście przykładów jest więcej, ale ten jest chyba najistotniejszy. Notatek z tego przedmiotu mam sporo. Ciążą mi w segregatorze i zajmują najwięcej miejsca.
O angielskim wspomniałam tylko w pierwszym wpisie z tej serii. Stwierdziłam, że nie ma sensu pisać o nim to samo - że jest, że się uczymy gramatyki i realizujemy podręcznik. Jednak semestr czwarty był ostatnim semestrem z angielskim. Dlatego stwierdziłam, że warto go również podsumować. Nie będę pisać o rzeczach typowych dla tego przedmiotu, bo mało kogo to interesuje. Angielski realizowałam na poziomie B2+. Każda grupa miała do zrealizowania w ciągu tych dwóch lat siedem tekstów fachowych. Czytaliśmy tekst o kolce, czyszczeniu koni, zarządzaniu wypasem, rozrodzie koni, historii skoków, o kozach i wykorzystaniu zwierząt w przemyśle (spożywczym i nie tylko). Dodatkowo moja grupa przerobiła jeszcze teksty o ogólnych zachowaniach koni i koniach agresywnych - ale mieliśmy je w formie ciekawostki w ramach zastępstw. Każdy tekst fachowy wiązał się ze specyficznym słownictwem. Do każdego tekstu mieliśmy zestaw zadań - kilka pytań, wyjaśnienie słówek (dla B2+ definicje po angielsku) oraz dopasowanie słów do luk w tekście. A po co to robiliśmy? Przedmiot kończył się ogólnym egzaminem dla określonego poziomu - wszyscy zdawali egzamin na poziomie B2, my na B2+. Po pozytywnym zdaniu egzaminu pisemnego przyszedł czas na egzamin ustny z tekstów fachowych. Więc znajomość tekstów i słownictwa została sprawdzona i wykorzystana.
Oj rozpisałam się o tym angielskim. Ale dobrze, że już mam go za sobą. Przyszedł czas na kolejny przedmiot - historia hodowli i użytkowania koni. Przedmiot odbywał się o godzinie 8 rano na Felinie. Aby dotrzeć na zajęcia, trzeba było wstać o 5:45. Uwierzcie mi, nie chciało się. Pewnie dlatego frekwencja była znikoma. Zostaliśmy podzieleni na małe grupy i każda z grup wylosowała temat prezentacji. Mojej grupie trafił się temat "wybitni polscy hodowcy i hipolodzy". Inne tematy to udomowienie koni, rasy orientalne, jazda maneżowa, kawaleria czy historia dyscyplin jeździeckich. Poza naszymi prezentacjami był jeszcze wykład na tematy poruszane w naszych prezentacjach - dopowiedzenie tego, co nie zostało poruszone. W szkole nie przepadałam za historią - zapamiętywanie dat, nazwisk - z tym zawsze miałam duży problem. Historia jeździectwa była ciekawa, sporo mogliśmy się dowiedzieć i na szczęście nie było dużej ilości dat.
Pielęgnacja koni i podkownictwo miało na celu pokazanie nam, na co zwracać uwagę przy wizycie kowala. Poznaliśmy podstawy podstaw - jak zbudowane jest kopyto, jak pracuje, po co się podkuwa etc. Poza tym poznaliśmy sporą ilość podków. Zajęcia praktyczne były zróżnicowane. Na klinikach dostaliśmy kończynę konia z nieobrobionym kopytem - naszym zadaniem było przywrócenie prawidłowego kształtu kopyta. Ogólnie mogliśmy zobaczyć jak posługiwać się danymi narzędziami i nie wyrządziliśmy krzywdy żadnemu żyjącemu zwierzęciu. Inne zajęcia praktyczne to obserwacja pracy kowala - werkowanie kopyt, podkuwanie. Dodatkowo na sam koniec semestru dostaliśmy bojowe zadanie - wykąpać i przygotować konia do pokazu/zawodów. W ruch poszły wiadra, szampony, nożyczki... Konie musiały się błyszczeć i być dobrze wyczyszczone - przed testem białej rękawiczki nic się nie schowało.
Zajęcia z pokroju i ras koni niestety ciągle nam przepadały. Jednak zdołaliśmy przebrnąć przez pokrój i omówić najważniejsze kwestie. Szkoda, bo przedmiot był bardzo ciekawy i dużo można z niego się dowiedzieć. W ramach zajęć praktycznych mierzyliśmy konie, porównywaliśmy wyniki. Mieliśmy też zajęcia z panią z PZHK, która razem z nami oceniała liniowo poszczególne konie. W drugą niedzielę czerwca pojechaliśmy do stadniny ogierów w Białce, gdzie odbywał się młodzieżowy czempionat koni małopolskich. Zwiedziliśmy ośrodek i mogliśmy zobaczyć najpiękniejsze konie małopolskie - a było na co popatrzeć.
I tym oto sposobem dobrnęliśmy do końca. Ten semestr był wyjątkowo koński. Nie opisałam przedmiotu realizowanego w ramach ścieżki wszechstronnej - praca z końmi trudnymi. Byłam tylko na początkowych zajęciach, po czym przepisałam się na ścieżkę wierzchową. Ale z tego co mówiły mi dziewczyny, to pracowali ze źrebakami oraz ogierami. Mam nadzieję, że ilość tekstu was nie przeraziła - chciałam jak najlepiej wszystko rozpisać. Jeśli macie jakieś pytania to piszcie śmiało tutaj, na maila, instagrama lub na fanpage. Odpowiem na każde 😉
0 komentarzy